piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 24



Harry, Harry, Harry. Co on powie? Też ucieknie? Mogę umrzeć, nie chcę umierać...nie, nie, nie.


~~

  From: Louie x.
Czekam pod twoim oknem.

~~

- Co tu robisz? - spytał Hazz będąc już prawie na ziemi.
- Pomyślałem, że możemy się przejść gdzieś i pogadać - wskazałem na koc, który zabrałem ze sobą.
- Ok.

Złapaliśmy się za ręce i w milczeniu szliśmy przed siebie. Nikogo w koło nie było, no ale w sumie kto koło 22:00 łazi po łące? Jak mam mu to powiedzieć? Od czego zacząć? Co robić?

Myśląc o tym nawet nie zauważyłem kiedy Harry rozłożył koc i położył się na nim.

- Dołączysz? - spytał.
- Z chęcią.

Położyłem się obok i kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć.

- Dobra, widzę, że się stresujesz. Powiedz mi po prostu co powiedział ci ten lekarz - odezwał się loczek i niby jego wypowiedź była zwyczajna, ale ja słyszałem, że stawia na najgorsze.
- Curly...
- Louis mów.
- Dają mi dwie opcje. Albo zacznę się leczyć, albo zgodzę się na operację...Ale oboje wiemy, że każda z tych opcji prawdopodobnie doprowadzi do mojej śmierci. Leczenie może przedłużyć mi życie o kilka lat, bo wątpię, że nagle wynajdą lek na raka, no a operacja...sam nie wiem Hazz, przecież może się nie udać.
- Ale równie dobrze wszystko może być okey.
- Harry...
- Nie będę musiał cię tracić.
- A co jeśli...co jeśli stracisz mnie za szybko.
- Nie płacz Louie - Harry obioł mnie ramieniem i nie wytrzymałem, rozpłakałem się jak małe dziecko.

Czuję się taki bezbronny, nie wiem co robić. Każdy mój wybór może skończyć się źle. Do tego nie jestem w tym sam, mam Harry'ego. Teraz on też będzie się martwił.

- Lou. Wybierz właściwie. Wiem, że ci tym nie pomagam, ale wiesz co ja bym zrobił, decyzja należy do ciebie, pamiętaj, że bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też.


~~

- Wiesz może powinniśmy się zbierać, jest już... - chciał wyciągnąć telefon i sprawdzić, która jest godzina, ale go powstrzymałem - Lou... - westchnął z dezaprobatą.
- Nie chcę Harry. Nie chcę wracać i nie interesuje mnie czy jest 2 czy 3 w nocy.
- Nie chcę żeby coś ci się stało.
- Będzie okey. Po prostu zostańmy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Panie Tomlinson operacja się udała. Jest pan zdrowy i już do końca życia nic panu nie grozi.
- A Harry?
- Pan Styles czeka na pana już od dobrych 20 minut.
- Hazz!
- Jak się czujesz LouLou?
- Świetnie.
- Wiesz, że cholernie cię kocham?
- Wiem. Ja ciebie też.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dzień dobry słońce - pocałował mnie Hazz. Ale właśnie słońce, ałł...słońce, pali...ałł, moje oczy - Wszystko w porządku?
- Jasne - uśmiechnąłem się - Miałem sen.
- I co?
- I podjąłem decyzję. Operacja się odbędzie.
- Louis...
- Ale chcę żebyś mnie wspierał. Żebyś był ze mnie do końca.
- Będę Lou. Dla ciebie będę zawsze.
- Zawsze...
- I na zawsze.

~~~~~

- Louis odezwij się. Jedziemy już 30 minut a ty nic do mnie nie mówisz.
- Boję się.

Nagle samochód gwałtownie się zatrzymał. Byliśmy już na miejscu. Harry otworzył drzwi i wybiegł. Otworzył moje, wyciągnął mnie z auta i mocno przytulił.

- Ludzie się gapią.
- Nie interesuje mnie to. Powiedziałem, że będę zawsze.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też Lou.
- I właśnie dlatego się boje. Mogę cię stracić. Nie chcę odchodzić.
- Wszystko się uda księżniczko - odruchowo się uśmiechnąłem na powracające wspomnienia - Przygotowują cię do niej od tygodnia, nie ma żądnych przeciwwskazań.


~~

Leżałem już gotowy do operacji. Wieźli mnie na sale, a on był przy mnie. Cały czas, aż do zamknięcia drzwi. Widać było strach malujący się na jego twarzy. Boję się Harry. Boję się, bo tak strasznie cię kocham.


*Harry*

Ile może trwać operacja? No ile? Wszystko jest okey? Niech ktoś tu przyjdzie. Odpowie. Dwie godziny tu siedzę. Nie, na pewno wszystko będzie dobrze, pojedziemy gdzieś razem, może odwiedzimy dziewczynki w Doncaster. Proszę, niech ktoś tu...przyjdzie. Lekarz...idzie do mnie. Proszę, proszę, proszę powiedz, że wszystko się udało.

- Pan Styles?
- Tak - ledwo z siebie wydusiłem.
- Od 20 minut jest po operacji.
- Co!?
- Wszystko się udało. Pan Tomlinson odpoczywa, był jeden moment gdy aparatura stanęła, ale jest dobrze. Za chwilę może pan wejść.
- Dziękuję - rzuciłem się mu na szyję po chwili się opamiętując - Przepraszam.
- Nie szkodzi - uśmiechnął się, wyraźnie rozbawiony - Proszę do niego zajrzeć za jakieś 10 minut.


~~

- Cześć.
- Cześć - powiedział cicho Lou.
- Tak się cieszę, że wszystko - nagle Lou zaczął kaszleć - Louis wszystko okey!?
- Nie...Harry - próbował coś powiedzieć dusząc się i krztusząc krwią - Nie.
- Louis! Louis! Przepraszam - do pokoju wbiegli lekarze z defibrylatorem i innymi sprzętami - Louis!

Próbowali go ratować. Próbowali, ale na próżno. Z jego ust wydobyło się jedynie bezgłośne "kocham cię" i jedna samotna łza spłynęła po jego twarzy. A potem. Potem nie było już nic. Zupełnie nic, tylko moje krzyki, łzy i błagania o pomoc, o powrót. Nie chciałem go zostawiać, wyciągnęli mnie siłą. Płakałem, mój cały świat przestał istnieć.


...






Inf. od autorki: Ryczę, ale wiem, że będę bardziej. Smutne. Ale to jeszcze nie koniec. Został nam epilog, który wstawię jak będzie tu 10 komentarzy. Enjoy :( Kocham was #Catss 

11 komentarzy:

  1. Jeju :'( czekam na epilog. Kiedy może się tak mniej wiecej pojawić? Tydzień? Dwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będzie 10 komentarzy. Ale zero spamu przez jedną osobę.

      Usuń
  2. Jeju świetne :c płakać mi się aż chce ;( Czekam na epilog :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy dodasz ten epilog już dłużej nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuuuuuu ;_;
    Nienawidzę Cię, wiesz? ;_;
    Nienawidzę smutnych opowiadań!
    Kurwa! Dawaj ten epilog!
    Nienawidzę Cię i kocham jednocześnie ;_;

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu akurat Louis, a nie np. Stan? :C
    Ryczę :'(

    OdpowiedzUsuń