*Harry*
Wszystko się jakoś do tej pory
układało oprócz tego, że nic nie rozumiałem. Czemu Louis miał nagle przed mną
jakieś tajemnice? Co to mogło być, że nie chciał mi tego powiedzieć od razu?
W drodze do szkoły nurtowały mnie
te pytania. Wiem, że nie powinienem, ale zapaliłem. To strasznie stresujące
wiedzieć, że twój chłopak ma przed tobą tajemnice. Styles stop! Zachowujesz się
jak jakaś 13-latka. Spokojnie, przecież powiedział, że wszystko wyjaśni.
Już dochodziłem do szkoły gdy
zobaczyłem przed nią Lou. Szczęśliwy jak nie wiem co ruszyłem w jego stronę
szybszym krokiem, lecz moje szczęście nie trwało długo bo pod Lou nagle ugięły
się kolana a on sam złapał się za brzuch. Przestraszyłem się więc tak jak
szybko tylko potrafiłem znalazłem się koło niego.
- Louis! – krzyknąłem łapiąc go by nie upadł – Wszystko w
porządku? Co się stało?
- Harry?
- Tak, Lou co ci jest!?
- Nie, nic wszystko jest okey.
- Jak to okey, przecież widziałem
jak ty przed chwilą…
- Spokojnie – podniósł się do pionu Louis – chwilowy ból brzuch, każdy tak czasem ma.
- To nie wyglądało dobrze.
- Wszystko jest w porządku Hazz,
chodź do szkoły – zakończył Louis delikatnie
całują mnie w usta, więc poszedłem za
nim.
Obserwowałem Lou przez wszystkie
lekcje i widziałem, że się męczy, ale nie chce mnie martwić. Rozmawialiśmy dużo
i w miejscach, w których nikt nas nie widział całowaliśmy się, ale ja zbyt
dobrze go znam i wiem, że bolał go ten pieprzony brzuch, a on nie chciał mi nic
powiedzieć. I gdy po lekcjach znalazłem go w szatni prawie płaczącego z bólu
nie wytrzymałem i zabierając go do siebie nawrzeszczałem na niego za to, że
mnie okłamuje.
Gdy byliśmy już u mnie położyłem
go na łóżku i przyniosłem herbatę.
- Dobra, przepraszam…
- Nie masz za co Curly.
- Nie powinienem na ciebie krzyczeć
– dokończyłem.
- Może powinieneś…
- Nie! Znaczy ja po prostu
denerwuję się tym, że nie wiem co ci się dzieję. Chciałbym się o ciebie
troszczyć, ale ty nie dajesz mi szansy.
- To nie takie proste Hazz.
- To nie fair, powiedz mi w końcu
o co chodzi!
- No bo…
Nie zdołał dokończyć Louis gdyż
przerwał mu dźwięk sms-a, a co dziwne dwa dźwięki bo dostaliśmy wiadomości w
tym samym czasie.
- Piszą, że będzie…
- Impreza – dokończył Lou.
- Tak, ta u kuzynów.
- Liama i Nialla – sprostował Louis.
Ostatnimi czasy całkiem się z
nimi zżyliśmy, z reszta z Zaynem też i…
- Ale tym razem nie będzie tak
jak u Jess, prawda? – zapytał Lou wyrywając mnie
tym samym z rozmyśleń.
- Ty chcesz iść? Z tym czymś co
ci się dzieje?
- Tak, przecież nic mi nie jest!
- Tym razem wiem, że cię kocham –
odpowiedziałem na zadane wcześniej pytanie.
- Ja ciebie też kocie, ja ciebie
też.
~~~
*Louis*
Pomimo moich prób Harry
postanowił nie wypuszczać mnie z domu, więc byłem skazany na siedzenie z nim aż
do wieczornej imprezy noworocznej.
Mimo wszystko spędziliśmy ten
czas miło, sprawdzając twittera, grając w gry i na koniec wybierając ciuchy. Ze
mną był problem, ponieważ Harry jest wyższy ode mnie i większość jego ubrań nie
pasowała, ale w ostateczności znaleźliśmy jakąś 'kreacje'.
Osobiście uważam, że wyglądałem
dość zwyczajnie, do czarnych spodni, które miałem na sobie dobraliśmy koszulkę
z rękawami do połowy ręki, biało-czarną z nadrukiem jakiegoś zespołu. Za to
Harry, on wyglądał nieziemsko. Czarne rurki, czarny pasek i granatowa koszula w
białe serduszka zapięta pod szyję a do tego ten układ włosów i jego
zapach…ahh…trudno mi było się oprzeć.
Gdy byliśmy już do końca
odpicowani i wybiła godzina 20:00 wyszliśmy z domu i wsiadając w taksówkę
ruszyliśmy w stronę domu Nialla i Liama.
~~~
Impreza trwała, a my właśnie
wchodziliśmy do środka. Dom był duży i pewnie dlatego chłopaki mogli sobie
pozwolić na zaproszenie tylu osób, choć i tak jestem zdziwiony, że aż tyle ich
przyszło, przecież oni są nowi w szkole!?
*Harry*
Zostawiając Lou na trochę samego
poszedłem się nieco wstawić, to nie tak, że zostawiłem go celowo, on sam
stwierdził, że nie pije i, że spotkamy się później.
Po kilku kolejnych drinkach byłem
gotów ruszyć na parkiet. A, że mam niezmierne szczęście Louis akurat tam był. Z
lekkimi trudnościami dopchałem się do niego i zabierając go od jakiejś
dziewczyny przylgnąłem do jego pleców delikatnie nas kołysząc.
- Ktoś może zobaczyć Hazz…
- Choć na górę.
- C-c-o? – zająkał się Lou.
- Ostatnio sprawdzałem moje
uczucia bzykając Jess i wymyśliłem, że wolę ciebie, więc czas to
spełnić.
- Ale…
- Choć skarbie – przygryzłem płatek jego ucha i pociągnąłem go za
sobą na górę.
Gdy byliśmy już na piętrze
wepchnąłem go do pierwszego lepszego z wolnych pokoi. Zamknęłam drzwi a zamek i
rzucając się na niego zacząłem namiętnie go całować i pozbywać się kolejnych
części garderoby.
~~~~
Rozebrałem Lou do naga sam
zostając w spodniach. Oparł się o ścianę a ja od razu klęknąłem przed nim i
zachłannie wziąłem w usta jego penisa w taki sposób, ze obił się on o tylną
ściankę mojego gardła, na co Lou głośno zajęczał. Intensywnie się nic bawiłem.
Lou już nie wytrzymywał, złapał mnie za włosy i nadawał jeszcze szybsze
tempo, aż w końcu zaczął posuwać moje usta dochodząc z głośnym krzykiem rozkoszy
na ustach.
Położyliśmy się na łóżku żeby
chwilę odpocząć jednak ja zaraz wstałem i zacząłem się rozbierać i gdy stanąłem
przed Lou zupełnie nagi wdziałem, że jest on gotowy do dalszej zabawy. Wskoczyłem
powrotem na łóżko, przybrałem odpowiednią pozycję i pomerdałem zachęcająco
tyłkiem.
- Bierz mnie Lou!
- Czasem potrafisz być tak
niesamowicie ostry i seksowny, że nie jestem w stanie się tobą nacieszyć.
Powiedział Tommo i ustawił się za
mną i klepiąc mnie w pośladek dodał tylko, że sam się prosiłem i wszedł we mnie
całą swoją długością. Zabolało. Po policzkach pociekło mi kilka łez, ale za
chwile czułem już tą niesamowita przyjemność, a biorąc pod uwagę to z jaką
intensywnością wchodził we mnie Louis stwierdziłem, że jemu również się podoba –
choćbym – pchnął we mnie mocniej Lou – nie wiem ile – kolejne pchnięcie – razy cię ruchał – i jeszcze jedno oraz mój
kolejny przeciągły jęk – i tak będziesz tak
cholernie ciasny – wyjęczał Louie dochodzą we mnie a następnie padają
zmęczony na materac. Ja poszedłem do łazienki po chwili jednak wracając i
kładąc się koło niego.
~~~~
Leżeliśmy tak nie wiem jak długo
nie odzywając się do siebie, ale w ogóle nam to nie przeszkadzało. Każdy myślał
nam swoimi sprawami. W moich przemyśleniach znalazło się również to jak dobrze
mi było z Louisem i, że nie chcę się z nim nigdy rozstawać.
- Która godzina Hazz?
- Nie wiem… - Louis wstał i
wyjrzał przez okno.
- Zaraz będzie nowy rok, wszyscy
się zebrali.
- To choć.
- Idź Harry, ja zaraz do ciebie
dołączę.
Zrobiłem to o co mnie prosił,
wyszedłem i dołączyłem do ludzi na dworze. Zaczęło się odliczanie.
10…9…8…7…6…5…4
Odwróciłem się i zobaczyłem, że
na podwórko wychodzi Louie. Uśmiechał się w taki czuły sposób, że chyba miałbym
wyrzuty sumienia gdybym go teraz nie przytulił.
…3…2
Już szedłem w jego stronę gdy
nagle jego wspaniały uśmiech zaczął znikać, a na jego ustach pojawiał się coraz
większy grymas. W jego oczach stanęły łzy, tak jak wtedy w szatni tylko
teraz ból był bardziej widoczny. W pewnym momencie zgiął się i powoli upadł na
ziemie.
…1
Wszyscy zaczęli świętować, pić,
krzyczeć, składać sobie życzenie. A ja jak najszybciej starałem się przepchać
do Lou.
- Louis! Louis! – upadłem na kolana tuż obok i zacząłem nim
trząść, ale nie było żadnej reakcji i właśnie wtedy do moich oczu napłynęła
fala łez.
Inf. od autorki: Tak strasznie strasznie was przepraszam za tak długą przerwę, ale mam nadzieję, że warto było czekać ;) Przepisując ten rozdział słuchałam tej piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=ogsbUiSY2TU#t=216 Normalnie Larry vs Modest ;) Enjoy xx.